Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co? On ofiarował taką cenę — i ty wziąłeś od niego tylko podwójnie? — wołał — a Louba tłumaczył to Kate. — Tylko podwójnie? On tyle dawał od początku i ty sprzedałeś mu tylko za podwójną cenę! Ty durniu!
, — Ależ to było dwanaście razy tyle, aniżeli jest warte!
— Skąd wiesz o tem, błaźnie? Czy.zaproponowałby ci sześć razy tyle, jeżeli to było warte tylko tyle, jak się nam wydaje? Głupcze! durniu! — I tak zależało mu na nabyciu tego, że — o, co za przekleństwo! mieć takiego syna!
Pozostawiwszy go lamentującego, Louba i Kate poszli dalej.
— Co to było? — zapytała Kate.
— Poprostu taka szkatułka, wykładana paciorkami i kolorowemi szkiełkami.
Zmrużył oczy. Jeżeli można było coś uzyskać, to nie lubił, by ta wygrana przypadała komu innemu.
— Chciałbym wiedzieć, co to znaczy...
Kate była mniej wesoła w powrotnej drodze, niż gdy szli tutaj. Chociaż z niechęcią i złością przypominała sobie ten epizod z małym Anglikiem, jednak zaciemniał on blask tej romantyczności.
Słońce zachodziło, gdy wspinali się na pagórek. Gdy obejrzeli się, miasto wydało się im płaskie i płowe.
Przytuliła się do Louby.
— Nienawidzę takich małych, nic nie znaczących ludzi — rzekła.
Przycisnął do siebie jej ramię. Nie powiedziała mu, że wyraża tu swą niechęć do kogoś innego, a swój podziw dla niego samego.
Słuchała nawet z większą niż zwykle zachłannością jego dzikich pochwał i uwag, czepiając się tem namiętniej tego romansu, że dotknął ją zimny chłód rzeczywistości.