Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak. Wychodzę. Idę do Covent Garden, aby kupić kwiaty, a potem mam się spotkać z przyjaciółką. Może zostanę też na obiedzie — rzekła, śpiesząc do drzwi.
— No — coś dziwnego chce zrobić! — napewno! — myślała kobieta, patrząc za Kate.
Dopiero wieczorem został w domu wręczony list, jaki dziewczyna napisała przed wyjściem; na kopercie jego widniał stempel pocztowy z Dover.
Karol Berry nie przyszedł tego dnia do pracy — i już nie ujrzano go w domu pracodawcy.
Zapytywania nie dały żadnego rezultatu, ale dziewczyna, której niechęć do niego została zmieniona na uprzejmość i szybkie rozmowy, zatapiała swą romantyczną duszę we Wschodzie, który zapełniał tyle jej marzeń, a obok niej siedział Louba, patrząc na miasto o płaskich dachach z jego labiryntem wąskich ulic, z migotem barw i ubrań, błyszczących w słońcu Południa. Poniżej miasta rozciągała się kurzem zawleczona równina, na której delikatna linja zaznaczała powolne posuwanie się wielbłądziej karawany.
— O! nie mogę w to uwierzyć! nie mogę uwierzyć, że to jest istotnie — nawet teraz! — zawołała Kate.
— To jest bardzo prawdziwe — odrzekł z głębokiem zadowoleniem — za sobą pozostawiłaś to bagno — i teraz dopiero zaczynasz żyć! Wiedziałem, że kiedyś będziemy razem na Wschodzie!
— Jak mogłeś wiedzieć? Bo ja —
— Bo ja chciałem cię tu sprowadzić, a osiągam zawsze to, czego chcę! I chciałem też oddalić cię od tego człowieka — i zrobiłem to...
— Jimmy?
— Tak. — Zęby jego zabłysły złośliwie.
— Jakto, Emilu? Mówisz tak, jakbyś go nienawidził?