Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyjście w razie ognia, pędząc po ostatnich schodach w przerażonym strachu, gdy zabrzmiał donośny alarm na włamywaczy. Popędziła w mglistą ciemność.
— Wprowadź ich — zawołał Louba do Millera, otwierając drzwi.
Pozbierał szybko trochę poduszek i rzucił przez drzwi do swej sypialni, zatrzaskując drzwi i owijając zraniony palec chusteczką.
— Proszę wybaczyć, że kazałem wam czekać, drodzy przyjaciele — tłumaczył. — Zasnąłem i byłem bardzo daleko w krainie snów. Ale panowie przynosicie mi przyjemne przebudzenie.
Goście jego mieli pewne wątpliwości i mimo wysiłków Louby jasne było, że źle się tu czuli i pragnęli się pożegnać jak najprędzej.
Po krótkim czasie wstali. Odprowadził ich do drzwi, mówiąc z ożywieniem i wyrażając żal, że nie chcą dłużej pozostać.
Ale gdy drzwi zamknęły się za nimi, słodycz jego twarzy zastąpiła chmura gniewu.
— Miller!
— Słucham — rzekł służący, zjawiając się na rozkazujące zawołanie.
— Co to znaczy, że to okno jest tak silnie zamknięte, jakby nigdy nie miało być otwarte. Połamałem sobie paznokcie i zdarłem sobie skórę, próbując je otworzyć. Dlaczego było tak zaśrubowane?
— Zawsze tam były na noc zakrętki, proszę pana. To bezpieczniej z powodu tego wyjścia na wypadek ognia.
— Czy musisz je tak zakręcać, żebym musiał trząść domem, by je otworzyć? — zapytał Louba, widocznie wściekły i nerwowo podniecony poprzedniem hamowaniem się.