Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poznałem pismo... W tych kilku linijkach agonji i jęku wyczytałem całą podłość tego człowieka. Wyczytałem tak jasno, jakby stała przedemną przysięgając w sądzie... Wiedziałem już, jakich podstępów użył, by porwać ją ode mnie. Wiedziałem, jaką rolę naznaczył Karolowi Berry i wiedziałem, przez jakie piekło przechodziła w współżyciu z tem zwierzęciem.
Nie miał ani kołnierzyka, ani krawatki, gdy się odwróciłem. Wziąłem pierwszą rzecz, jaką miałem pod ręką — był to ciężki świecznik. Uderzyłem. Ręka moja działała tak szybko, że uderzyłem go znów, zanim nie padł na podłogę i zadowolony byłem potem, że już pierwsze uderzenie było śmiertelne.
Popatrzyłem na świecznik. Był oblany krwią. Trzymałem go zdala od siebie i postawiłem go w jadalni i zamknąłem drzwi. Potem wróciłem do Louby. Nie żył już. Nie potrzebowałem go badać, by wiedzieć o tem. Poszedłem do jego sypialni, gdyż zdecydowałem się w jednej cząstce sekundy.
Otwarłem okno na wyjście w razie ognia i włożyłem jego jedwabny szlafrok, zapinając aż pod szyję. Otwierając okno usunąłem śrubę, leżącą na murku. Podniosłem ją i rzuciłem z drugą na łóżko z tego tylko powodu, by zmylić tego, kto przyjdzie badać zbrodnię. Zanim uczyniłem coś innego, oddarłem adres z ostatniego listu Kate i podpaliłem resztę w kominku. Potem podniosłem ciało i położyłem je na łóżku. Zdawało mi się, że słyszę w korytarzu jakiś szmer. Podszedłszy słuchałem przy drzwiach. Wówczas to czerwone plamy z szlafroka dostały się na szyby drzwi.
Tylko cztery minuty z tych piętnastu, jakie pozostawił mi Miller, minęły. Zrzuciłem szlafrok i poszedłem do łazienki. Umyłem ręce, otarłem je w czysty ręcznik i włożyłem go z powrotem do szafy. Potem starannie zbadałem