Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wróciłem do domu i zastałem Kate w jej pokoju. Byłem zadowolony, bo przypomniałem sobie, że mam do ukończenia pracę w laboratorjum bez pomocy asystenta. Zaangażowałem bowiem Karola Berry, studenta jednej z tych licznych instytucyj, wydających rzemieślniczych lekarzy. Był to Londyńczyk o ostrych rysach, pewny siebie i nie nadzwyczajnie uczciwy. Kate nie lubiła go. On był natarczywy, nazywał ją „Kate“ i otrzymał za to jej upokarzającą nauczkę. To go rozłościło.
Dziwna rzecz, jaką wartość uzyskuje pewnego rodzaju typ umysłowy z pewnego rodzaju nauki. Zaznajomienie się z materia medica i pamięć do angielskich nazw farmaceutycznych od Acacia do Zinziber nadała Berryemu wygląd wielkiego pana i manjery profesora chemji. Był dobrym pracownikiem, ale jak powiedziałem znikanie pewnych przyrządów z laboratorjum kazały mi wątpić w jego uczciwość.
Gdy powróciłem, nie było go już. Pracował od 9 — 6. W ostatnich czasach wychodził w nieodpowiednich godzinach i był niedbały. Zauważyłem zmianę w zachowaniu się Kate względem niego. Była uprzejma i raz widziałem ich rozmawiających ze sobą szeptem. Nie widziałem w tem nic niezwykłego, ale potem miałem powody, by przywiązywać do tego specjalne znaczenie.
Zwykle jem śniadanie o 8 godzinie. Pewnego ranka zszedłem do jadalni dziesięć minut wcześniej i ku memu zdumieniu dowiedziałem się od gospodyni, że Kate niema w domu. Powiedziała, że idzie do Covent Garden, by kupić kwiaty i ma się tam spotkać z przyjaciółką. Nie było to nic nadzwyczajnego. Kate lubiła ekscentryczne rzeczy i już — raz przedtem nie wróciła na obiad.
Wieczorem wróciłem znużony do domu. Gospodyni przyjęła mnie zmartwiona.