Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cała ta rzecz jest bardzo dziwna — rzekł. — O, gdybym tylko znalazł Browna! Byłaby to ogromna różnica teraz...

We wtorek rano mgła rozjaśniła się. Londyn odetchnął. Trainor wstał wcześnie i poszedł do mieszkania Browna.
— Nie, nie było go w domu — rzekła gospodyni. — Martwię się... z tą mgłą i ludźmi topiącymi się i wypadkami ulicznemi... Może leży gdzieś w szpitalu.
Trainor uśmiechnął się.
— Mogę uspokoić panią co do tego — pytałem się już we wszystkich szpitalach.
— Może jest w rękach jednego z tych zbrodniarzy? — pytała zaniepokojona.
— Nie przypuszczam — rzekł Trainor.
Pojechał na Devonshire Street. Musiał czekać na doktora, gdyż lekarz miał pacjenta. Gdy wpuszczono go, doktór zapytał zaraz:
— Czy dowiedział się pan czegoś o Brownie?
— Jestem zupełnie zrozpaczony — rzekł inspektor. — Główny komisarz dowiadywał się o niego dziś rano. Całą noc nie było go w mieszkaniu.
— Co pan o tem myśli?
— Mojem zdaniem — nie ujrzymy go już więcej.
Warden milczał. Stał przy stole, bawiąc się bezmyślnie nożykiem do rozcinania papieru.
— Mówimy w zaufaniu — rzekł wkońcu. — Czy mogę powiedzieć coś — tak zupełnie w zaufaniu? Obiecuję panu, że nic nie powtórzę z tego, co mi pan powie, a pan musi mi dać to samo zapewnienie.
— Uczynię to chętnie — rzekł Trainor. — Ja bardzo — lubię mr. Browna. Dał mi wszystkie możliwości, jakie miałem, kiedykolwiek: popierał mnie zawsze. Raz, gdy popełniłem