Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Popatrzyła nań niedowierzająco.
— To prawie że niemożliwe. Jakże mogłeś się wypytywać?
Twarz jego złośliwie ściągnęła się i ręka mechanicznie zbliżyła się do pasa.
— Zaczynasz znów stawiać mi takie pytania — i wszystkiego się dowiesz — rzucił ostro. Ale opanował się. — Dowiedziałem się, że była tam zajęta — to wystarcza — rzekł. — To jest przypadek zesłany z nieba, Kate. Z takiem zeznaniem nie będą mnie mogli nigdy zasądzić, ani tego, którego przychwycili.
— Zaaresztowali kogoś? — zapytała.
— Nie zastanawiaj się, kogo zaaresztowali. Ja ci to mówię. I cóż ty na taki plan?
— Mógłby być dobry — rzekła kobieta obojętnie.
— Mam pomysł: zejść na brzeg kanału, gdy znajdą ciało i wręczyć komu taki papier, nakazując zanieść go policji. Nie poznaliby mnie we mgle.
Zostawił ją, by rozmyślała nad tym planem i zeszedł do gospodarza.
— Chyba nie wychodzisz znów, co? — zapytała. — Napewno cię złapią, Charlie. Gdybyś był sam, może miałbyś jakieś szanse, ale mając żonę ze sobą...
— Właśnie o tem myślałem — rzekł Berry. Stawiając czoło planowi w całej jego nagości i brutalności, był trochę przerażony. Trzeba było tylko ostrzeżenia Freda, by go do reszty zdenerwować. — Ona jest tam niebezpieczeństwem! Wyślę ją do przyjaciół na wieś.
— Gdzie? Zdawało mi się, że niemasz żadnych przyjaciół — odrzekł podejrzliwie.
— Ona ma wielu — także z wysokiej klasy... Omówiłem to z nią i ona także uważa, że powinna wyjechać.
— Kiedy?