Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeśli mordercy nie złapią, to podejrzenia spadną na mnie. Widzę teraz, że powinienem zaraz się wytłumaczyć. Jest tu notatka Louby, która udowadnia, że pozwolił mi wziąć tę szkatułkę — tylko ja...
Łatwo było zrozumieć jego przerażenie. Jego strach był większy od jego brawury.
— W jaki sposób wchodził pan i wychodził, gdy przypuszczano, że jest pan na południu Francji?
— Było łatwo wchodzić i wychodzić wyjściem służby nocnej... aż do morderstwa. Potem nie odważyłem się już.
— No — rzekł sir Harry po chwili milczenia — przypuszczam, że nie może pan wątpić w niewinność mr. da Costy ani dziwić się, że ja w nią uwierzyłem.
Nie dodał, że mr. da Costa nie miał ochoty wyznać mu tak rozlegle wszystko, jak obecnie Trainorowi.
— W każdym razie przypuszczam, że nie będę potrzebował pana trudzić, sir Harry — rzekł Trainor wstając — chociaż napewno zwrócimy się do pana w sprawie określenia dokładnego czasu, kiedy owego wieczora przyszedł do pana mr. da Costa.
— Oczywiście — wszystko, co tylko mogę zrobić — odrzekł rzucając spojrzenie na da Costę.
Gdyby tylko znał dokładną godzinę śmierci Louby, łatwo mu byłoby zachować sobie na później do własnego użytku tego właściciela bajecznej szkatułki!
— A ja muszę iść z panem? — błagał da Costa i policzki jego drżały.
— Tak — odrzekł Trainor — ale jeśli powiedział pan, prawdę, nie potrzebuje się pan obawiać.
— Pożyczę panu płaszcza — zgłosił się sir Harry.
Uważał, że jest zupełnie dobrze okazywać przyjaźń uwięzionemu. W gruncie rzeczy da Costa wywinął się lepiej.