Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okien, a służący wietrzył pokoje, gdy go nie było. Wówczas wślizgiwałem się, by poszukiwać. Raz Louba znalazł mnie pod oknem i oskarżył mnie, że miałem zamiar włamać się. To potem udałem, że wyjechałem. Mogłem każdym razem być tylko krótko i zacierać ślady, bo chociaż wiedziałem, że Louba nie odważy się oddać mnie w ręce policji, nie chciałem jednak, by się miał na baczności. Tak więc minęło dosyć czasu, zanim nie znalazłem szkatułki. Wynalazłem, jak otwiera się tę skrzynkę z bronzu. Potem znalazłem jakąś szatę i inne podobne rzeczy leżące na wierzchu i gdy zaczynałem grzebać dalej, musiałem ukryć się przed Millerem, który przyszedł zamknąć okno. Wiedziałem, że Louba wnet wróci i nie chciałem zepsuć wszystkiego w ostatniej chwili, więc zamknąłem skrzynię i chciałem już wyjść — gdy wrócił Louba. Schowałem się więc za firankami, ale znalazł mnie tam. Prowokowałem go, by posłał po policję i powiedziałem mu, że rzeczywiście szukam czegoś i wezmę sobie to coś.
Spotkał się z oczyma Trainora.
— Nigdy nie myślałem o gwałcie! — zawołał. — Ale wtedy pewny byłem, że znalazłem i wiedziałem, że będzie to tak proste zabrać to, gdyż znałem już sposoby i drogę.
— Sądził pan, że Louba nie będzie się miał na baczności?
— Widzi pan — nie — szepnął da Costa, a oczy jego błąkały się. Ale nabrał znów odwagi. — Natomiast zrobił mi z tego prezent. Odgadł widocznie, że tego szukam, napisał to i włożył pod fałszywe dno, gdzie sądził, że ja przypuszczam schowek czegoś wartościowego.
— Od kiedy Louba miał ją?
— Od lat. Człowiek, który ukradł ją, był ścigany. Oddał Loubie na przechowanie. Został zabity — a Louba zatrzymał to sobie.