Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Płomienie wspinały się już wzdłuż ścian aż do niezapalnych dekoracyj sufitu, gdy krzyk jakiś zwrócił na nie uwagę.
Nikt nie próbował gasić pożaru! Przedewszystkiem własne bezpieczeństwo!
Da Costa jeden z pierwszych wydostał się na ulicę na bezpieczną odległość. Stamtąd śledził, jak głęboka niebieskość nieba zaczynała się zapalać od żaru do płomieni, łyskocących na zmiany ponure i intensywniejsze, gdy pożar budynku objął też dach.
Nie było późno. Napływali ludzie pytając, co się pali. Oficerowie i policja wojskowa przybiegli na wiadomość o awanturze.
Nadbiegł przerażony Hurley Brown. To, że dom Louby spłonie i zginie — to jedna sprawa, ale żeby za to mieli pokutować żołnierze?
Da Costa wzdychając za kimś, z kim mógłby się cieszyć, przyłapał Weldrake, gdy ujrzał jego małą postać.
— To Louba! — zawiadomił go radośnie. — To jego buda się pali!
Niebo rozpłonęło złą czerwienią żarzącą się i uciekającą w wietrze. Otaczające budę domy stały wyraźnie podcieniowane ogniem.
Gdy czerwień stała się posępna, zaćmiona czarnym dymem, powrócił Hurley Brown i stanął koło Weldrake. Tylko da Costa był rozmowny.
Ludzie powracali do baraków. Louba był bez płaszcza; zdjął go bowiem, by osłonić głowę, a przedzierając się na ulicę, podszedł do nich ze złowróżbną miną.
— Trzeba będzie zapłacić coś za to, kapitanie Brown — zawołał. — Zobaczymy, co powiedzą te wojskowe władze, o których pan wspominał!
— Jeśli ma pan trochę rozumu, Louba, to nic nie mówiąc zabierze się pan stąd! — rzekł da Costa. — Jeżeli pozwoli