Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Louba nie chciał się dać zbić z tropu i kpił dalej. Ale gdy ryknął, że to za wiele hałasu o jakiegoś zwarjowanego degenerata, który nawet nie miał na tyle uczciwości, by zapłacić swe długi honorowe, padły pierwsze ciosy. Louba oddał je natychmiast. Kelnerzy przyłączyli się do bijatyki. Żołnierze przyjęli to chętnie.
— Wszystko zniszczymy w tej budzie!
Groźbę tę podjęto z entuzjazmem i przypieczętowano z głośnym trzaskiem, rozbijając duże lustro rzuconą butelką z wina. Rozradowane ręce chwytały flaszki, naczynia i krzesła z braku lepszych pocisków. Ogłuszający trzask szkła świadczył o rozbiciu wszystkich luster w okazałym lokalu.
Kobiety krzyczały i uciekały, a niektórzy z mężczyzn czynili to samo.
Z ulicy wbiegali ludzie przyczyniając się do zamieszania.
— Na górę, chłopcy! I powyrzucać jego rzeczy przez okno!
— Zagarnąć jego zyski póki czas!
Szulerzy bronili się przed inwazją niszczycieli nie wiedząc, co to ma znaczyć i zamieszanie nie ustawało.
Rozradowany da Costa wskoczył na podwyższenie i popędził do małej garderoby w tyle. Była pusta. Świece używane do ogrzewania szminek stały na ławce służącej za toaletę. Liche suknie szyfonowe wisiały na ścianach. Lustro udrapowane było muślinem.
Da Costa wnet rozjaśnił pokój!
Wychodząc znów na pusty korytarz ujrzał tłum przy wejściu na schody, który próbował złączyć się ze zgrają na górze, albo starał się zrozumieć, co to wszystko znaczy. Da Costa rzucił na podłogę deszcz zapalonych zapałek, gdzie jeziora palącego spirytusu przepajały dywan między szczątkami strzaskanych butelek.