Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

im pan stawiać pytania, to mogą dopytać się więcej, niżby pan pragnął!
— Co? A, pan do tego przyłożył swą rękę, da Costa! Ja wiem o tem! Eulalja pana tam widziała!
— Czy chce powrócić do Tripolis? — zaszydził da Costa.
— Może — i ja też! Słyszy pan? Wykadziłem pana z Port Said i wykadzę z Tripolis!
— Nie groź mi, Louba! Ja jestem więcej niż zapałką? Wyrządził mi pan krzywdę — ale będzie pan tego żałował — wołał da Costa dziko, uniesiony triumfem.
— Nigdy nie żałuję niczego — odrzekł Louba odwracając się. — Jeżeli sądzi pan, że mnie to wypędzi z Malty, kapitanie Brown, to przekona się pan o swym błędzie!
— To nie było potrzebne, Louba! Powiedziałem, że pan odejdzie — i odejdzie pan — rzekł Brown. — Dziś jest jeszcze jednym dodatkiem do krzywd, jakie wyrządziłeś. Ludzie w tę sprawę wmieszani zaliczą się do liczby tych, którzy cierpieli z powodu ciebie!
— A ja dopilnuję tego, by cierpieli — rzekł Louba zaciskając zęby. — Pożałują, że podnieśli na mnie ręce!
— Jedynie żałować mogą tego, że nie spalił się pan razem ze swą budą — rzekł da Costa.
Louba zwrócił nań swe grożące oczy.
— Bardzo dobrze — rzekł. — Mam czas...
— Czas i Nemezis — dodał Hurley Brown.
— Czas i mnie — dodał da Costa.
— Przyjmuję — zaszydził Louba — Nemezis i pana i co jeszcze chcecie!
Weldrake, który milczał chłonąc całą tę scenę popatrzał na bezczelną twarz Louby, a potem na tych dwu, którzy go nienawidzili: na kapitana Browna, ponurego, z zaciśniętemi wargami, i na da Costę płonącego niepowstrzymaną nienawiścią.