Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ten mały człowiek chyba nie oskarżył mnie? — zapytał podniecony. — Jakto! Przed laty sprawił on podpalenie budy Louby! Jeżeli ja wtedy groziłem — on to mógł słyszeć — bo były to groźby tylko z jego powodu. Zbyt wielkie znaczenie przykładał do tego, co mówiłem. Wtedy inni też grozili — na przykład kapitan Hurley Brown.
— Hurley Brown? — Usta Trainora zacisnęły się. — Jaki łączył pana stosunek z Weldrake?
— Zapomniałem, żeśmy się kiedykolwiek widzieli aż do chwili, gdy wrzucił mi list i pożywienie do skrzynki na listy. A ja potrzebowałem pożywienia! Potem powiedział mi, że sir Harry Marshley mógłby mi pomóc, więc przybyłem tu, gdy mnie pan wytropił dziś rano.
— Gdzie był pan w noc morderstwa?
— Błąkałem się. Ponieważ powiedziałem, że mnie niema, mogłem wychodzić tylko wieczorami, by kupić sobie coś zjeść i łyknąć trochę powietrza. Chodziłem zaś i kupowałem tam, gdzie mnie nie znano, dlatego właśnie, że udawałem nieobecność w Londynie.
— Gdzie nabył pan szkatułkę, daną Weldrake?
Da Costa otarł kark chustką.
— Kupiłem ją od Louby, ale nie miałem dowodu na to, dlatego też obawiałem się, by tego u mnie nie znaleziono.
Trainor zamilkł na parę chwil.
— Tylko pogarsza pan sprawę, nie mówiąc prawdy. Przed chwilą powiedział pan, że tylko ażeby zmylić Loubę, udał pan wyjazd — teraz pragnie pan, bym uwierzył, że kupił pan od niego szkatułkę.
— To było... to było, zanim nie udałem, że wyjechałem...
— Powiedział pan Weldrake, że stało się to w dniu morderstwa...