Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co samo w sobie może być Już kluczem! A to jego pragnienie, by nikt nie cierpiał za tę zbrodnię, byłoby naturalne, gdyby on sam był winien... Czy teraz mogę liczyć na panią, że powie mi pani wszystko, co pani wie i zaufa pani mojej dyskrecji, że nikt przez to nie zostanie wplątany w przykrości z wyjątkiem tych, którzy na to naprawdę zasługują?
— Może pan, mr. Trainor — odrzekła poważnie.
— Więc niech mi pani powie wszystko, co pani wie o tym człowieku.
— W noc przed zabójstwem Louby zajrzał do okna domu sir Harry Marshley’a.
— Tak, mówił mi o tem.
— Potem spotkałam go przed Braymore House. — Opowiedziała mu wszystko, co sobie przypominała z tej rozmowy — jak też z rozmowy, gdy nazajutrz przyszedł ją odwiedzić.
— Odkąd wskazałam go panu przed domem mr. Leamingtona, widziałam go raz tylko, i to było wczoraj rano. Widziałam jak wychodził z domu sir Harry Marshleya.
— Weldrake?
— Tak.
— Czy bywał tam?
— Nie widziałam go nigdy. Ale gdyby tak, pocóżby zaglądał przez okno.
— Zresztą otwarcie nie bywałby nigdzie, gdzie bywał Louba — mówił Trainor w zamyśleniu. — Więc naprawdę wychodził z tego domu — a może tylko wypytywał się o coś przy wejściu?
— Wyszedł stamtąd. Zdaje mi się, że widział się z sir Harry, gdyż stał on przy oknie i patrzał za nim — to znaczy, chcę powiedzieć, że sir Harry śledził oczyma z zainteresowaniem za tym człowiekiem.