Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie. To było coś, czego wartości Louba nie znał a da Costa miał pewne trudności w nabyciu tego, nie budząc podejrzeń Louby.
— Jaką wartość przedstawia ta jarmarczna zabawka?
— Nie wiem. Nie powiedział mi. Prosił mnie, bym to przechował u siebie, obawiał się bowiem, że gdyby to — znaleziono, mogłoby się to wydawać podejrzanem.
— A pan pragnął mu pomóc, bo sądził pan, że to on zamordował Loubę?
— Tak — odrzekł Weldrake z zastraszającą szczerością.
— Pragnął pan zamordowania Louby?
— Tak.
Trainor stracił oddech.
— Dlaczego?
— Bo on zamordował mego syna.
— Nikt z pośród znajomych Louby nie może udawać, że uważa, że dostało mu się coś, na co nie zasłużył. — rzekł Brown.
— Może nie — przytaknął Trainor — ale to inna rzecz życzyć sobie tego, a inna pomagać w tem!
— Nie pomagałem nigdy. Czekałem tylko.
— I pragnął pan tego?
— Tak.
— Co czynił pan przed Braymore House owego dnia?
— Często śledziłem ten dom szczególnie odkąd dowiedziałem się, że zamieszkał tam da Costa. Wiedziałem też, że miss Martin zerwała z Leamingtonem z powodu Louby i byłem owej nocy przed domem, gdy on się tam udał, by zbadać wyjście w razie ognia. To była noc przed morderstwem. Udał się tam znów nazajutrz rano i portjer wypróbował sygnał, więc wieczór poszedłem znów i czekałem, długo. Wówczas to rozmawiałem z miss Martin.
— I co pan widział?