Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie. Teraz pójdę. — Zwrócił się do Millera. — Nie wrócili jeszcze?
— Nie, sir. W taką mgłę nie złapią go nigdy — odrzekł Miller.
— Złapalibyśmy, gdybyś nam nie przeszkodził.
— Proszę pana! Gdybym został wewnątrz i nie wyszedł, by zatrzymać kogokolwiek wychodzącego przez wyjście w razie ognia, miałby mi to pan do zarzucenia — zaprotestował Miller — i gdyby był to ktoś wychodzący do góry, chwyciłbym go doskonale. Skąd miałem wiedzieć, że wychodzi on właśnie z tego miejsca, gdzie pan się znajduje! Zresztą dogoniłbym go wtedy, tylko panowie omal żeście mnie nie strącili na dół! — Był widocznie zmartwiony.
— Ma rację — rzekł Warden.
— Nie ganię cię — rzekł Trainor — tylko to jest rozpaczliwe, że on nam tak uszedł!
— Oczywiście — zgodził się Miller i znów się rozglądał. — Więc tu mieszkał przez cały czas — szepnął.
— Kto? — rzucił Trainor.
— Jakto? Morderca, oczywiście — odrzekł Miller, ja detektyw odwrócił się rozczarowany.
Doktór patrzał ciekawie na Millera.

ROZDZIAŁ XXV.
Człowiek, który śledził Loubę.

Po swym udziale w bezowocnem ściganiu da Costy, doktór Warden poszedł do klubu, gdzie zastał Hurleya Browna. Twarz jego zdradzała zmartwienie, a zachowywał się jak człowiek nękany niespokojnemi rozmyślaniami. Warden ściągnął na siebie jego uwagę i zbliżył się powoli.