Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przyglądałem się. Zapewniam pana, że ja nikomu nie uczyniłem krzywdy i nie byłem wmieszany w to morderstwo.
— Przyglądający się widzą większą część gry. Może będzie nam pan mógł dać jakieś cenne informacje?
— Nie — istotnie nie — oświadczył szybko Weldrake.
— Naprzykład — co ukrywa pan pod płaszczem?
Wątła twarz człowieka zatopiła się w zaniepokojoną czerwień. Najwidoczniej przeraził się.
— Ja nie ukrywam tego — protestował. — Noszę to — tam — by nie zgubić...
— Coś cennego?
— Nie, nie... ale nie jest dobrze opakowane...
— Mogę zobaczyć?
— Wołałbym nie...
— Skąd to pan ma?
— Ja — ja kupiłem to, nim tu nie przyszedłem...
— I nie jest dobrze opakowane? Znajdziemy tu panu papier i sznurek... Miller!
— O, niech się pan nie trudzi — błagał Weldrake. — Naprawdę mogę mieć to tak, jak jest opakowane. — Postąpił ku drzwiom. — Jeśli pragnie mnie pan wypytać o tę noc — choć nie mam nic do powiedzenia — to przyjdę jutro rano, albo powiem panu, gdzie mieszkam i może pan przyjść do mnie. — Jego gorączkowa chęć wydostania się stąd, byłaby jasną nawet dla najniedomyślniejszego.
— Mr. Weldrake — muszę dowiedzieć się, co pan tam ma — rzekł Trainor.
Nastąpiła cisza. Mała twarz budziła litość przerażeniem i zgnębieniem.
Powoli odchylił płaszcz i wyjął pakiet, owinięty w gazetę — i jeszcze powolniej podał go detektywowi.