Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakkolwiek było, to propozycję tę stawił mi, wiedząc, że Louba nie będzie nadal mógł być —
— Pomocnym panu. Czy nie było to ładnie z jego strony, że nie chciał, by pan przez to ucierpiał?
— Czy wie pan napewno, że miał on coś wspólnego z tem morderstwem?
— O, nie! nie! Ale już dawno temu był w nieprzyjaznych stosunkach z Loubą i myślałem poprostu, że będzie mu niewygodnie, gdyby nie mógł udowodnić, gdzie był w czasie dokonywania morderstwa. Ale gdyby pan zechciał powiedzieć, że on był u pana — toby go bardzo zobowiązało dla pana. Pewny jestem, że zapomniałby tej gwałtowności pana, gdy zagroził mu pan, że wyrzuci go pan za okno...
— I pan powiada, że on potrzebuje ukrycia?
— O, nie...
— Ale jednak widział się pan z nim?
— Nie... Wsunąłem listy pod jego drzwi, ale nie mogę powiedzieć, czy otrzymał je.
— Pan wie, gdzie on mieszka?
— Tak, ale przypuszczają, że niema go w domu. Tylko przyszło mi na myśl, że gdyby istotnie był w domu, groziłoby mu podejrzenie i że wobec tego będzie zadowolony, gdyby mógł tu przyjść na parę dni, jeśli nie uda mu się wyjechać.
— Czy policja poszukuje go?
— Nie wiem.
— Jaką rolę odgrywa pan w tem wszystkiem? — zapytał sir Harry.
— Rolę widza poprostu. Ale sądziłem, że jeśli będę mógł mu powiedzieć, że czeka nań nowe miejsce w razie, gdyby go potrzebował, to może odpowiedziałby na me listy i przyjąłby z chęcią gościnę u pana.
— Dlaczego nie u pana? — zapytał szorstko sir Harry.