Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeśli mają jakąś styczność z Loubą. Bardzo interesowałem się Loubą — odparł Weldrake uprzejmie.
— No, niech mnie powieszą!
Sir Harry włożył ręce do kieszeni i rozstawiwszy szeroko nogi wpatrzył się w swego gościa ze zdziwieniem.
— Oczywiście, było to może słuszne, że tak pan potraktował da Costę — mówił dalej Weldrake. — Prawdopodobnie nie był bardzo taktowny i oczywiście był obcym dla pana. Zauważyłem, że był pan rozgniewany. A jednak —
— Czy da Costa przysłał pana do mnie?
— O nie! — zaprzeczył szybko mały człowiek. — Ja tu przybyłem zupełnie z własnej inicjatywy.
— Po co? — zapytał szorstko sir Harry.
— No — pomyślałem, że teraz, gdy Louba już nie żyje i pan potrzebuje świeżych dochodów, zechciałby pan może zastanowić się jeszcze nad odpowiedzią dla da Costy...
Sir Harry wpatrzył się w niego oburzony. Faktem było, że potrzebował dostawcy nowych dochodów, a gdyby ten da Costa był w stanie zastąpić Loubę, to oczywiście żałowałby, że tak z nim postąpił.
— Jeśli tak, to co? — zapytał.
— W takim razie sądziłem, że jako cofnięcie tej groźby wyrzucenia go przez okno za jego bezczelność — usłyszałem te słowa, ponieważ podniósł pan głos — tłumaczył przyjemnie — sądziłem, że może zechce pan oddać mu usługę.
— Jaką usługę? — zapytał sir Harry podejrzliwie.
— Sądziłem... że gdyby potrzebował jakiegoś ukrycia...
— Ukrycia? — sir Harry przerwał osłupiały. — Mocny Boże! Więc to po widzeniu się da Costy ze mną i po oświadczeniu mi, że zostanę bez pomocy Louby, Louba został zabity!
— Czy sądzi pan może, że było to przedtem?