Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w jakiej się znalazł, Marshłey był wściekły. — Obecne okoliczności? Jakie okoliczności?
— Śmierć Emila Louby — odrzekł łagodnie mały człowiek.
— Cóż to ma ze mną wspólnego?
— Sądziłem, że jest to wielka strata dla pana.
— Niech będzie przeklęta ta dziewczyna! — zawołał sir Harry. — Czy już wszędzie roztrąbiła me nazwisko? Dlaczego nie potrafiła przypilnować tego swego młodzieńca? Wówczas Louba żył by, a ja nie byłbym — przerwał. — No, czego pan chce? — zapytał.
— Zastanawiałem się, czy nie żałuje pan, że odmówił pan wizyty mr. da Costy.
— Czy nie będę co?
— Tak... Czy on tutaj nie przyszedł w sprawie zaofiarowania panu finansowania tego zamiast Louby?
Sir Harry wpatrzył się w niego: mały człowiek uśmiechał się uprzejmie.
— Kto mówił, że on tu był? — zapytał wkońcu.
— Widziałem go.
— Kiedy?
— Owej nocy, gdy Louba został zabity.
— Owej nocy było tu dużo ludzi. Co pan ma na myśli mówiąc, że on postawił mi propozycje?
— Widziałem jak rozmawiał z panem — w tym małym pokoiku wychodzącym na ulicę. Widziałem przez okno... Brał na siebie dużo spraw Louby, a więc... Domyśliłem się, że chodzi mu o to.
— A, widział nas pan przez okno? A co pan tam robił?
— Tak sobie spacerowałem.
— A więc tak! Czy zwykle spaceruje pan wglądając w cudze okna?