Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doktór zmarszczył brwi.
— A więc prawdą jest, co mi powiedział Miller — pan śledził „Charlie“! Dlaczego?
— Nie jestem przygotowany na wytłumaczenie, Warden. Jest prawdą, że natknąłem się na niego wkrótce po opuszczeniu klubu w sobotę popołudniu. Widziałem go tuż koło siebie i poznałem w nim kogoś — przerwał.
— Kogo? — spytał doktór niecierpliwie.
— Nie powiem panu tego. W każdym razie śledziłem go, chcąc się dowiedzieć, gdzie mieszka. Widziałem, jak wchodził do Braymore House i widziałem, jak wychodził. Ale mgła zwyciężyła mnie. Przekonałem się, że śledzę innego. Zgubiłem go. Co powiedział Miller?
— Poznał pana — rzekł doktór — i potwierdził to służący z niższego piętra. Zdaje mi się, że dobrze byłoby, byś pan tę czysto detektywną pracę pozostawił swym ludziom. To nie należy do pańskiego zajęcia, śledzić łotrów we mgle.
Hurley Brown nie odrzekł nic. Nie nadeszła jeszcze chwila wypowiedzenia się. Wrócił do swego biura i zastał tam Trainora. W zachowaniu się jego zaszła prawie niedostrzegalna zmiana. Było coś w sposobie odnoszenia się Trainora, co jeśli nie było mu nieprzyjemne, to w każdym razie nie podobało mu się. Czy detektyw wiedział, że był on w pobliżu Braymore House w noc morderstwa? To była myśl niepokojąca...
— Postarałem się o łukowe światło przenośne w mieszkaniu zamordowanego — rzekł. — Pożyczyłem je z pracowni kinowej. Od czasu morderstwa nie mieliśmy tam światła dziennego, a oświetlenie mieszkania jest bezużyteczne.
— Czy znalazł pan coś?