Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nazywany „Charlie“ — szepnął. Potem przeszedł przez pokój i pchnął drzwi. — Louba nie żyje — krzyknął.
Koło okna siedziała kobieta z rękami złożonemi na szerokiem przedokniu. Była ładna, ale zwiędła, mimo pudru, jakim grubo była nakryta jej twarz i mimo przesadnej czerwieni jej warg.
Zwróciła swe głęboko osądzone oczy na dziką postać w drzwiach.
— Kłamiesz, jak sądzę — rzekła — a jeśli nie żyje, to mam nadzieję, że jest w piekle!
Skoczywszy przez pokój chwycił ją za ramię zrywając ją na nogi.
— Tak sądzisz, co? — wypluł wściekle. Potem uderzył ją w twarz — ale ona nawet nie drgnęła. — On był naszym chlebodawcą, przeklęta! A co teraz zrobisz, ty, obrzydliwa szkapo! Nie będą ci płacili za śpiewanie w Boida tysiąc lej tygodniowo! A tysiąc lej to nie znaczy nawet pięć centów!
— Będę pracowała — rzekła.
— Oczywiście, że będziesz! Patrz, czytaj!
Wpakował w jej rękę gazetę i stał wpatrzony w nią.
— To ty! Czy ty zabiłeś go? — zapytała.
Wydawszy bestialski krzyk chwycił ją za gardło i trząsł nią, aż oczy jej zamknęły się i ciężko upadła w jego ramiona.
— Zapytaj mnie o to jeszcze! wariatko! Zapytaj znów, a zobaczysz, co zrobię! Zabiję cię! Otruję! Charlie Berry nie zapomniał jeszcze swego dawnego rzemiosła!
— Pragnęłabym, o Boże, byś mi dał truciznę — szepnęła trzymając się poręczy łóżka. — Nie wiem, jak mogłam przeżyć wszystkie te lata... A teraz, gdy on nie żyje, nie ma już dla mnie wyjścia!
— I także dla mnie niema! — zawołał. — Czyż nie poślubiłem cię? Czy nie przygarnąłem cię, gdy byłaś śmieciem i nie zrobiłem z ciebie szanowanej kobiety!