Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wetki obecnych w pokoju. Tuż za nim wtargnęło do pokoju trzech innych mężczyzn, którzy rozmawiali ze sobą dziwnym jakimś językiem, zupełnie niezrozumiałym dla Starka. Jeden z mężczyzn otworzył drzwi do mieszkania studenta, z którego wyniósł po chwili jakiś przedmiot i podał go stojącemu na progu.
Nieznajomy wszedł, pozostawiając tamtych w sieni. Uważnie zamknął drzwi za sobą i spojrzał groźnie na Starka. Stark odzyskał już równowagę.
„Czego pan chce“? zapytał.
„Chcę widzieć Bartholomewa, który wszedł do tego pokoju przed pół godziną“, odparł przybysz.
„Wyszedł już stąd“, rzekł Stark i uczuł nagle na podłodze pod nogami leżący sztylet, którym, przed niespełna kwadransem, zamordował swą ofiarę.
„To kłamstwo“, zawołał nieznajomy; „ani on, ani pan, Rudolf Stark, ani też Dama z Gratzu i kompan pański, Francois, nie wychodziliście stąd“.
„Szanowny pan wie stanowczo za wiele“, rzekł z ironją Stark i pochylił się nieznacznie, aby podnieść sztylet.
„Miej się pan na baczności“, ostrzegł nieznajomy i w tej samej chwili Stark i Francois odskoczyli wtył o parę kroków i padli bez przytomności na ziemię. W jednej chwili ciała ich porażone zostały przeraźliwie silnym prądem.
„Głupcy jesteście“, rzekł znowu nieznajomy,