Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Au revoir, monsieur, et bon voyage“, skłonił się nisko kelner.

ROZDZIAŁ VII.
KSIĘŻNICZKA REWOLUCJI.

Aczkolwiek Dama z Gratzu była kobietą pełną temperamentu, dla Bartholomewa była ona zawsze chłodną i obojętną. I teraz, siedząc w głębokim fotelu, w apartamencie swym na Bloomsbury, słuchała słów jego z zupełnym spokojem, z spojrzeniem utkwionem w pobladłej jego twarzy. Było to nazajutrz po rozmowie Barholomewa z Menszikofem. Chłód Damy z Gratzu podniecał coraz bardziej bartholomewa, starającego się przemową swą przekonać piękną kobietę.
„Lecz dlaczego“? Byłoto wszystko, o co go zapytała w tej chwili.
Kilkakrotnie już przerywał swą przemowę, jakgdyby spodziewając się od niej chociaż słowa. Koreby dało mu cień nadziei. I znowu po krótkiej przerwie mówić począł z zapałem: lęk przed Czterema Sprawiedliwymi z jednej strony, z drugiej zaś — przed Naczelnym Komitetem partji Stu Czerwonych, działał mu na nerwy. Jedyny ratunek widział w ucieczce, przed którą jednakże miał jeszcze bardzo wiele przeszkód do pokonania. Podróż w towarzystwie tej kobiety wydałaby mu się rajem i nawet chłód, z jakim go dzisiaj powitała, był niczem w porównaniu z myślą o przyszłej swobodzie i wspólnem z Damą z Gratzu pożyciu.