Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściwie nie doprowadziła do niczego. Owym gentlemanem jest kapitan Svardo, który, jak panu wiadomo, jest człowiekiem dosyć dla nas niebezpiecznym“.
„A drugi projekt“? zapytał Bartholomew.
Francois znowu obejrzał się niespokojnie.
„Poprostu idzie tu o bank“, zawołał z triumfem. Bartholomew wyraził zdziwienie.
„Bank — Bank Angielski Czyście zwarjowali — czyście zmysły postradali“.
Francois wzruszył tolerancyjnie ramionami.
„Taki jest rozkaz“, rzekł krótko.
„Ale w Anglji — w Londynie“?
Tamten nic nie odpowiedział.
„Taki jest rozkaz“, rzekł znów Francois po chwili. „Au revoir“, dodał i z głębokim ukłonem oddalił się.
Nagła potrzeba zerwania z partją Stu Czerwonych wzmogła się teraz jeszcze bardziej. Bartholomew wiedział, że dłuższe przebywanie z tymi ludźmi może go zgubić.
Spojrzał na zegarek i począł iść ku miejscu swego przeznaczenia.
Miejscem tem, jak sądził, była sala Malinowa hotelu Larboune.
Kelner był niezwykle rozmowny tego dnia. Stał Przy stoliku, przy którym siedział Bartholomew i gawędził z nim po przyjacielsku. Inni kelnerzy dziwili się. co mogło łączyć kelnera z gościem, bowiem obydwaj zajęci byli obecnie ożywioną pogawędką.
Kelner mówił: