Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„I ja“.
„Ja też“.
„I ja“.
Tylko Bartholomew nie odezwał i patrzał ze zdziwieniem po zebranych.
„A ja nie otrzymałem listu“, rzekł po chwili z swobodnym uśmiechem, „otrzymałem zato to...“ z kieszonki kamizelki wyjął dwa ziarnka grochu. Jedno ziarnko było czarne, zaś drugie ognisto czerwone.
„Cóż to ma znaczyć“? zapytał Stark ze zdziwieniem.
„Nie mam absolutnie pojęcia“, odparł Bartholomew, uśmiechając się znowu. „Otrzymałem to w małem pudełeczku od biżuterji. W załączeniu nie było żadnego listu, ani kartki, któraby wyświetliła tę całą historję. Ta oryginalna przesyłka nie wzbudziła we mnie ani odrobiny lęku“.
Lecz cóż to ma znaczyć?“ powtórzył Stark. Głowy wszystkich pochyliły się w stronę leżących na stole ziarnek grochu. „Ziernka te muszą mieć jednak jakieś znaczenie“.
Bartholomew ziewnął głośno.
„Przypuszczam, że nic to nie oznacza“, rzekł obojętnie; „ani czarny, ani czerwony groch nie odegrał żadnej roli w mem życiu, o ile “
Zamilkł nagle, a zebrani dostrzegli blady rumieniec na jego twarzy, który znikł zaraz, ustępując miejsca śmiertelnej bladości.
„Czyżby“? zauważył Stark; w głosie jego drżała lekka ironja.
„Pozwólcie, niech sobie przypomnę“, zmarsz-