Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cego. Jeden z członków podniósł się z krzesła i zaniknął drzwi na klucz, poczem sprawdził, czy wszystkie okna są zasłonięte. Wreszcie, wyjąwszy z kieszeni dwie talje kart, rozrzucił je na stole przed zebranymi. Każdy z mężczyzn dobył z kieszeni garść srebrnych monet.
Stark był człowiekiem przewidującym, bowiem wielu rzeczy nauczył się w Rosji. Zazwyczaj najmniejszą uwagę zwracali ludzie, zbierający się w zamkniętym na klucz pokoju pod pozorem grania w karty.
Po chwili głuchego milczenia, Stark przystąpił do kwestji nader ważnej, dla omówienia której zebrali się tu wszyscy.
„Dzisiejsze nasze zebranie jest już czwartem posiedzeniem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy“ rzekł poważnie. „Ostatnim razem pragnęliśmy zasięgnąć informacji od pana, panie Bartholomew“.
Bartholomew wzruszył obojętnie ramionami.
„Jeżeli macie panowie jakieś wątpliwości co do wydatków, które wam podałem“, zawołał, „to pragnę wam zaznaczyć, że nie jestem zwykłym policjantem, pobierającym łapówki“.
„Nie idzie tu o kwestję pieniędzy“, rzekł Stark spokojnie, „a o same rezultaty. Pieniędzy mamy dość, lecz najważniejszą sprawą dla nas jest wynik demonstracji, od której zależą wszystkie nasze dalsze poczynania“.
Nad kwestją tą przeszli zebrani szybko do porządku dziennego, poczem Stark pochylił się nieco naprzód i począł mówić przyciszonym głosem:
„Mam tu kilka spraw, zasługujących na spe-