Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wypowiedziawszy tych kilka słów, siwowłosy począł spoglądać w ogień w zamyśleniu.
„Billy był moim uczniem i często pomagał mi w najrozmaitszych sytuacjach. Pewnego ranka zjawił się u mnie niezwykle podniecony. Opowiedział mi zaraz na wstępie, że jest na tropie Czterech Sprawiedliwych i będzie otrzymywał suwerena dziennie od Scotland Yardu za śledzenie ich. „Gotów jestem dać ci parę groszy, Billy,“ rzekłem uroczyście, „abyś tyk ko pozostawił ich w spokoju.“ „Co takiego!“ zawołał Billy, „chcecie, abym zrezygnował z tysiąca funtów nagrody!“ „Jak sam chcesz,“ rzekłem, „pozostawiam to własnemu twemu zdaniu; wołałbym raczej podjąć się zamachu na Bank Angielski, aniżeli zdecydować się na taką robotę“. Billy zaśmiał się głośno: „Gdy się zobaczymy znowu,“ powiedział, „przekonacie się, że nie jestem takim niedołęgą“! Niestety już go więcej nie widziałem, a dopiero po kilku tygodniach doszła mnie pogłoska, że ciało Billy‘ego leży w kostnicy Pimlico“.
Jeden z nowoprzybyłych mężczyzn, siedzący obok Falka, przyglądał się Garrettowi z niezwykłem zaciekawieniem. Gdy siwowłosy członek Bractwa skończył swe opowiadanie, przybysz podsunął się do Jessena, mówiąc półgłosem:
„Ktoś obcy mógłby pomyśleć, że mamy coś wspólnego z Czterema Sprawiedliwymi.“
Mówiący był to wysokim, przeraźliwie chudym mężczyzną, a ubranie wisiało na nim, jak na kołku.
„Czterej Sprawiedliwi na pewno nie chcieliby współpracować z nami,“ dodał kierując wzrok w stronę nieznanego mu dziennikarza. „A właściwie,