Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rannie. Twarz jego sprawiała wrażenie twarzy cudzoziemca, a w uśmiechu było coś niezwykle miłego i pociągającego.
„Przyszedłem do pana po radę,“ rzekł Charles.
Ktoś inny byłby prawdopodobnie dumny z tego, że tak znakomity dziennikarz, jak Garrett, przyszedł doń po radę, lecz Mr. Long, który miał dopiero lat trzydzieści pięć, aczkolwiek wyglądał o wiele poważniej, nie wyraził w tej chwili ani cienia zachwytu.
„Potrzebna mi pańska rada również,“ rzekł gospodarz w odpowiedzi.
Mówił głosem monotonnym, jakgdyby cały ten temat był mu zasadniczo: zupełnie obojętny.
„Mówił mi pan kiedyś o Miltonie,“ ciągnął dalej, „lecz doszedłem do wniosku, że nie mogę go czytać. Jedyną poezją, jaka mi odpowiada, jest biblja, a prawdopodobnie dlatego, że materjalizm i mistycyzm są w niej połączone idealnie“.
Zauważył widocznie cień niezadowolenia na twarzy dziennikarza, bowiem umilkł natychmiast.
„Zresztą, o książkach możemy pomówić innym razem,“ dodał po chwili.
Charles skorzystał z chwilowej przerwy.
„Pan zna wszystkich,“ rzekł, „wszystkie największe ryby obecnej doby i wszystkie ryby znają doskonale pana.“
Gospodarz skinął głową potakująco.
„Gdy potrzeba mi bliższych jakichś informacyj“, mówił dalej dziennikarz, „przychodzę zawsze do pana, Jessen“.
Czytelnik prawdopodobnie zauważy, że urzę-