Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyć z terorem, odpowiadać zamachem na zamach. Lęk, którzy tamci dostrzegają w duszach naszych i my postaramy się wszczepić w ich dusze. I to jest wszystko/1
Palowitch porwał się z miejsca i stanął już przed zamaskowanym mężczyzną wsparłszy się pod boki.
„I pan to uczyni?“ zapytał.
„Uczynimy to wszyscy,“ odparł tamten spokojnie.
„A zatem i ja jestem z wami...“
W tej samej chwili na dziedzińcu hotelowym pokazały się jakieś światła i brzęk tłuczonego szkła dobiegł do wnętrza pokoju, wstrząsając wszystkiemi sprzętami. Siłą eksplozji zamaskowany nieznajomy odrzucony został w przeciwny kąt sali.
Z zewnątrz dochodziły jakieś jęki i wrzask zebranego tłumu. Santo-Strato stał blady, nie śmiejąc podejść do okna.
„Co to znaczy?“ zawołał chrapliwym głosem.
Zamaskowany podszedł szybko do zasłoniętego żaluzją okna.
„Zaczynają już,“ szepnął obojętnie; „tajemnica waszego zebrania nie była zachowana dokładnie, Ekscelencjo.“
„Skąd pan wie, że nie była?“
„Najlepszym dowodem jest moje tu przybycie.“ Otworzyły się drzwi nagle i do sali wpadł blady sekretarz.
„Wasze Ekscelencje“, wymamrotał, „bomba! Zamach na Wasze Ekscelencje!“ Załamał z rozpaczą dłonie.