Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zamilkł na chwilę, jakgdyby oczekując oklasku ze strony swych słuchaczy.
„Wiemy doskonale, ile odpowiedzialności ciąży na osobie naszego monarchy, który jest jednocześnie dowódcą wielkiej i niezwyciężonej armji naszej. Głos jego jest pierwszym głosem w kwestjach, poruszanych przez naród. W każdy jego ruch wpatrują się poddani i jest on jakby uosobieniem całego naszego wielkiego narodu, a jednak, mimo wszystko, kraj nasz posiada wielu wrogów, bo w królestwie naszem znajdują się ludzie, mający na celu wyłącznie interesy prywatne. Ludzie ci, posiadają władzę nieograniczoną i kierują losami ojczyzny. W kraju naszym panuje wielka niesprawiedliwość.“ Przez cały czas przemowy, przewodniczący spoglądał na twarze swych słuchaczy. W pewnej chwili Palowitch porwał się z miejsca.
„Na litość Boską, Wasze Ekscelencje“, zawołał, uderzając pięścią w stół. „Nie przyszedłem tu, aby mówić o etyce i filozofji. Żądam kary dla tych, którzy są niesprawiedliwi, kary dla barbarzyńców. Czyż mamy siedzieć spokojnie i filozofować, gdy tymczasem anarchiści rządzą we wszystkich krajach Europy.“
Markiz Santo-Strato podniósł wgórę rękę.
„Ekscelencjo,“ rzekł przyciszonym głosem, „wszystko, co pan mówi, utwierdza nas bardziej jeszcze w mniemaniu, jakie trudności pokonać musimy. Nie wolno nam staczać się zpowrotem w ciemności.“
Palowitch zbladł nagle i znowu powstał z miejsca.