Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszech stron. Wreszcie któryś z dozorców, uzbrojony w hełm strażacki, odważył się wejść do wnętrza. A gdy wrócił po chwili, rzekł z zapartym oddechem:
„Jedna ściana wyrwana, poza ścianą wąski korytarz przesiąknięty gryzącym dymem. Poprostu jakiś dziwny wybuch“.
Główny dozorca dobył z kieszeni rewolweru.
„Naprzód“! zawołał i począł kroczyć śmiało wzdłuż ciemnego lochu. Wśród gęstych ciemności rozpoznawał drogę dokładnie. Miejscami czołgać się trzeba było, bo tunel był niski, aby mógł przezeń przejść swobodnie człowiek. Jeden z ludzi niósł małą latarkę, która bladem światłem rozjaśniała ciemności tunelu. Główny dozorca przynaglał ludzi do pośpiechu.
Wreszcie zagrodziły im drogę ogromne, masywne drzwi, obite żelazem. Na drzwiach wisiała kartka, przytwierdzona mocno do żelaznej sztaby. Główny dozorca odczytał następujące słowa:
„Tunel poza tem miejscem jest podminowany“.
To było wszystko.
„Wracamy“, zakomenderował dozorca.
Gdy wyszli na światło dzienne, dozorca podszedł do dyrektora więzienia, grzecznie salutując.
„Umknęli“, zameldował, „gdybyśmy ich mogli tak schwytać gdzieś po drodze“.
„Pościg już wysłany“, rzekł dyrektor, „lecz tłumy, jakie się zebrały u bram więziennych, opóźniły nasz pościg o kilka minut“.