Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dyrektor skinął na Jessena i obydwaj weszli do celi. O tej samej porze rozeszła się wieść po Chelmsfordzie, że przerwane zostały linje telefoniczne i telegraficzne i całe Chelmsford odcięte zostało od świata.
Przykry orszak wyruszył z celi skazańców w obecności zdenerwowanego kapelana. Manfred szedł ze skrępowanemi rękami tuż za dyrektorem, mając po obu stronach dozorców, Jessen zaś postępował za nim. Wieziono go do bezokiennego domku, gdzie go pozostawiono sam na sam z Jessenem, a gdy Jessen zanurzył dłoń w bocznej kieszeni swej bluzy, Manfred odezwał się:
„Zaczekaj pan chwilkę. Zanim jeszcze uczuję pętlę na szyi, muszę powiedzieć słów kilka“.
Jessen usłuchał.
„Zasadniczo“, rzekł Manfred poważnie, „chciałem tylko powiedzieć jedno słowo: żegnajcie“.
Ostatnie słowo wypowiedział podniesionym głosem i Jessen wziął się do odwiązywania kręconej liny, zwisającej na haku. W tej samej chwili, zanim jeszcze Jessen zdążył rozwiązać linę, zwisająca u sufitu klapa żelazna odpadła z trzaskiem na podłogę i Manfred zniknął Jessenowi z przed oczu.
Małe wnętrze domku wypełnił siny obłok, który zaniepokoił ludzi, stojących nazewnątrz.
„Co się stało? co się stało?“ — zawołał dyrektor więzienny, dobiegając do drzwi i rzucając stanowczy rozkaz: „Szybko na pomoc, dom płonie“.
Dźwięk alarmowego dzwonu zwołał ludzi ze