Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z półuśmiechem, a ująwszy więźnia pod ramię, dodał: „Dużo byłbym dał za to, aby ucieczka pańska się udała. Znam jednego z wyższych urzędników w więzieniu, do którego pana przenoszą i byłbym wielce rad, gdyby na niego spadła cała odpowiedzialność“.
Siedząc już w wagonie Manfred zwrócił się jeszcze do odprowadzającego go na dworzec dyrektora.
„Tej damie proszę powiedzieć, że wyjechałem“.
„Bardzo chętnie, lecz obawiam się, że nie będę mógł wyjawić miejsca, w jakiem pan się obecnie znajduje“.
„Pozostawiam to pańskiemu uznaniu“, rzekł Manfred i w tej samej chwili pociąg ruszył z miejsca. Dozorca zapuścił firanki i Manfred ułożył się do snu na ławce.
Zbudziło go lekkie dotknięcie dłoni. Znajdowali się na jakiejś stacji i Manfred począł szukać wzrokiem jakiegokolwiek napisu na budynku. Prawdopodobnie interesowało, go to tylko dlatego, że ani dyrektor, ani dozorca nie chcieli mu powiedzieć, dokąd go przewożą. Niestety, na budynku stacyjnym, oprócz ogłoszeń jakichś londyńskich fabryk, żadnego innego napisu nie znalazł.
Następnego dnia, gdy dyrektor więzienia w Chelmsford odwiedził Manfreda w nowej jego celi, więzień wyraził pragnienie napisania listu do kuzyna, który zamieszkuje stale w Londynie.

„Czyś widział go“? zapytał Poiccard.