Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obywateli i wolność praw dla ludzi, którzy chcą czynić dobrze“.
W głębokiej swej przemowie wykazywać począł szlachetne popędy tajnej organizacji Czterech Sprawiedliwych, która miała zawsze na celu karanie tych, których prawo nie dosięgało. Podczas całej przemowy obrońcy Manfred, pochylony naprzód, słuchał z zajęciem jego wywodów i milczącem skinieniem głowy potakiwał nieznacznie, jakgdyby pragnąc dać poznać, że zgadza się w zupełności z wywodami adwokata.
Rozpoczęło się badanie świadków, a więc posterunkowy, lekarz i jakiś bardzo gadatliwy, zezujący jegomość. Gdy ukończyli swe zeznania, obrońca zapytał Manfreda, czy nie ma jakiegoś pytania dla świadków, lecz Manfred potrząsnął przecząco głową.
„Czy świadek widział kiedyś poprzednio oskarżonego“? zapytał sędzia ostatniego świadka.
„Nie, sir, nie widziałem“, odparł świadek z przejęciem, nie mam nic do powiedzenia przeciwko niemu“.
Wracając na ławę świadków, zezowaty jegomość szepnął do swych towarzyszy:
„Pozostało jeszcze tamtych trzech; pocóż biedacy mają umierać“.
Cichy szept jego doszedł do uszu przewodniczącego.
„Wspomniał pan coś o tamtych trzech“, rzekł, „czy przekupili oni pana“?
„Nie, sir, niema o tem mowy“, odparł zezowaty.