Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tę pracę przy pomocy Poiccarda, żaden zdaje się z czyteników, prócz George‘a Manfreda, nie wiedział.

ROZDZIAŁ XIX.
BRACTWO „SŁUSZNIE WIERZĄCYCH“.

W elegancko umeblowanym gabinecie na Westkensington Gonsalez i Poiccard palili niedostępne swe cygara, zajęci każdy własnemi myślami. Poiccard1 rzucił na popielniczkę niedopałek i odsunął swój fotel od stołu. Leon obserwował go z pod pół — przymkniętych powiek, kolekcjonując zda się w myśli szereg ostatnich swych spostrzeżeń.
„Stałeś się sentymentalny, przyjacielu“, rzekł.
Poiccard spojrzał nań zdziwiony.
„Paliłeś jedno“ z cygar George‘a, nie wiedząc zupełnie o tem; rzuciłeś je przed dopaleniem, uważając, że cygaro ci nie smakuje“.
Poiccard zapałał fajkę w milczenia.
„Mówisz, jak marny dedektyw bez praktyki“, rzekł szczerze. „Gdybym wiedział, że cygaro to jest ulubionem cygarem George“a, dopaliłbym je na pewno. Uważam, że przyjaźń ma również swoje granice; to właśnie ty stałeś się sentymentalny“.
Gonsalez przymknął oczy z uśmiechem.
„Świeża recenzja o twojej książce ukazała się dziś wieczorem w Evening Miror“, ciągnął dalej Poiccard, „czyś widział ją“?
Gonsalez potrząsnął głową przecząco.
„Autor recenzji powiada“, mówił dalej Poic-