Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał się ani słowem i wysłuchał spokojnie długiej przemowy duchownego.
„Nie, nie“, rzekł po chwili,..nie przypuszczaj, Mr. Summer, abyśmy mieli odmienne zdania w dziedzinie religji i wiary w dobrotliwość Boga. Zasadniczo przez całe moje życie mało miałem z religją wspólnego; przypuszczam, że wybaczy mi pan, jeżeli nie będę się wywnętrzał przed nim i zdawał sprawy o czynach moich. Uważam, że najlepszym nauczycielem jest życie, a człowiek uświadomiony powinien sam sobie wys arczyć Jedyną moją myślą w obecnej chwili jest to, że pragnę żyć dalej i o śmierci nigdy nie myślę“.
Młody duchowny zachował spokój. Począł rozmawiać z Manfredem o książkach i wyznawcach innych religij.
Przy każdej okazji, czy podczas rozmowy z dozorcami więziennymi, czy też z samym dyrektorem więzienia, Manfred powtarzał ustawicznie o projekcie swej ucieczki.
Dyrektor zwiększył jeszcze czujność straży, aby uniemożliwić ucieczkę więźniowi.
„Tak“, przyznawał dyrektor, „zwiększyłem czujność moją tylko dlatego, że wierzę w pańskie słowa. Zdołałem już poznać pana,“ dodał.
„Istotnie“?
„Nie tutaj“, rzekł dyrektor, wymownym ruchem ręki ogarniając celę więzienną,,, lecz poza Biurami więzienia. Czytałem dużo o panu i wreszcie pojąłem. Wierzę teraz, że projekt pański nie jest żartem“.
Manfred skinął potakująco głową. Zresztą czy-