Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tor byt człowiekiem wysokim, silnie zbudowanym i ujmował życie poważnie. Podobno niegdyś zajmował stanowisko wyższego oficera artylerji morskiej. Może ze względu na realny swój pogląd na świat, nie zgadzał się z Falmothem, który projektowaną ucieczkę uważał za zwykły tylko żart.
„Tak“, odparł Manfred krótko.
„Czy zamierza pan uciec stąd?“
Manfred potrząsnął głową uroczyście. „Szczegóły nie są jeszcze dokładnie opracowane“, odparł ze spokojem.
Dyrektor więzienia zmarszczył brwi.
„Nie przypuszczam, aby chciał mi pan podstawić nogę“, rzekł. „Kwestja jest zbyt poważna, ażeby można ją ująć żartem, a wie pan o tem, że ucieczka stąd spowodowałaby utratę mojej posady“.
„Orjentuję się w tem doskonale“, rzekł Manfred, „i dlatego postanowiłem zorganizować to wszystko w ten sposób, aby pan nie miał żadnych przeze mnie przykrości“.
Ze zmarszczonemi brwiami dyrektor więzienia opuścił celę. Wrócił po kilku minutach.
„Zapomniałem powiedzieć panu, Mr. Manfred“, rzekł, „że może się pan spodziewać odwiedzin kapelana. To bardzo porządny człowiek i radzę panu przyjąć go przyjaźnie.“
Po wyjściu dyrektora, Manfred uśmiechnął się ironiczne.
„Porządny człowiek“, pomyślał.
Kapelan był człowiekiem nerwowym i wielce zmieszany przystąpił do rzeczy. Manfred nie odzy-