Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tego wszystkiego doskonale sprawę, lecz drugiej części tej całej historji poprostu nienawidzę“.
„Co pan ma na myśli?“
Manfred rzucił na detektywa zdziwione spojrzenie.
„Mam na myśli egzekucję Mr. Manfred; jest to najbardziej przykra historja po tem wszystkiem, co uczynił pan dla naszego kraju“.
Manfred odrzucił wtył głowę i zaśmiał się głośno.
„Niema się z czego śmiać“, rzekł detektyw. „Znajduje się pan w przykrej sytuacji dlatego, że minister spraw wewnętrznych jest krewnym zabitego przez was Ramona i dlatego też nienawidzi was serdecznie“.
„Śmiech mój jest zupełnie na miejscu“, szepnął Manfred chłodno, „jestem bowiem pewny, że uda mi się ucieczka“.
W słowach więźnia nie było ani odrobiny przechwałki, a tylko spokojna pewność, że o przyszłości swej myśli poważnie.
„Czy istotnie zamierza pan uciec?“ zapytał ponuro detektyw. „No, zobaczymy“.
Ucieczka Manfreda z celi nie miała szans powodzenia, bowiem był on strzeżony przez podwójną wartę i zwarty kordon policjantów, który zmieniał się co parę gdzin na dziedzińcu więziennym; cela jego w więzieniu w Wandsworth była zamykana troskliwe na kilkanaście mocnych zamków.
Gdy pewnej nocy zbudziły go głośne rozmowy zmienianej na korytarzu straży, uśmiechnął się z zadowoleniem.