Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Widoczne nie jest pani, tak, jak ja zmęczoną“, rzekł i zagłębił się w głębokim fotelu, w którym siedział poprzednio.
Nie dała odpowiedzi i przez kilka minut milczała.
„Czy Dama z Gratzu zapomniała, że jest świetną mówczynią“? zauważył z uśmiechem. Dostrzegł w spojrzeniu jej coś w rodzaju wyrzutu i zmienił natychmiast ton.
„Niech pani siądzie, Mary“, rzekł łagodnie. Zauważył, że policzki jej zarumieniły się, a oczy poweselały nagle.
„Nie, nie“, pośpieszył dodać, „mówię zupełnie poważnie teraz. Dlaczego pani nie odeszła z tamtymi“?
„Mam jeszcze tutaj pracę“, rzekła.
Rozłożył ręce bezradnie.
„Praca, praca i praca“, rzekł z gorzkim uśmiechem, „czyż praca się jeszcze nie skończyła? Pani ją ukończyła przecież“.
„Jest już na ukończeniu“, rzekła, obrzucając go dziwnem spojrzeniem.
„Niech pani usiądzie“, rozkazał, a ona podsunęła sobie najbliższe krzesło, przyglądając mu się ustawicznie.
Wreszcie pierwsza przerwała milczenie.
„Kim pan jest“? zapytała niecierpliwie. „Kto panu udzielił tego autorytetu“?
Zaśmiał się głośno.
„Kim jestem? Jestem człowiekiem sprawiedliwym, Mary; autorytetu, o którym pani mówi, nie mam żadnego“.