Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

występowali pod godłem Czterech Sprawiedliwych, to jednak czwarty członek ich organizacji już nie istniał; wystąpił on z bractwa po dokonaniu tego co było jego obowiązkiem.
Gdy mały zegar, stojący na kominku wybił dziesiątą, Manfred zapalił spirytusową maszynkę i nalał sobie nową filiżankę kawy. Uszu jego dobiegł odgłos dzwonka, poczem rozległy się kroki na schodach. Nie spodziewał się gości, chociaż zawsze był przygotowany na czyjeś odwiedziny i we dnie i nocy.
„Proszę wejść, rzekł w odpowiedzi na lekkie pukanie; na progu ukazał się gospodarz.
„Jakaś obca pani chce się z panem widzieć“.
„Proszę ją tu przyprowadzić“, odparł Manfred.
Zajęty był jeszcze gotowaniem kawy, gdy ona stanęła w otwartych drzwiach. Nie spojrzał na nią, ani też nie zapytał kim była. Gospodarz stał przez chwilę w niepewności na progu, poczem wyszedł, zamykając drzwi za sobą.
„Przepraszam panią na chwilę“, rzekł Manfred. „Może pani spocznie“.
Zdrową ręką napełnił filiżankę kawą, poczem podszedł do biurka i, ułożywszy stos listów i papierów na marmurowej tacy, podpalił je, czekając, aż spłoną doszczętnie. Wreszcie spojrzał na swego gościa.
Nie zwracając uwagi na zaproszenie, przybyła siała z rękoma, skrzyżowanemi na piersiach.
„Czy pani nie usiądzie“? zapytał znowu.
„Wolę stać“, odparła krótko.