Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„O pól mili stąd“, wyjąkał chłopak, „ale co to ma wszystko znaczyć?“
„Głupstwo“, odparł Manfred, „tylko ten wasz statek przewozi potajemnie bomby i materjały wybuchowe do portu londyńskiego“.
„Wielki Boże“! zawołał marynarz, doszedł bowiem do wniosku, że ci dwaj obcy mężczyźni są urzędnikami tajnej policji i spełniał teraz posłusznie każde ich polecenie.
W pół godziny potem oficerowie i marynarze wyprowadzeni zostali na pokład wraz ze swemi pakunkami i zmuszeni do opuszczenia „Ibex Queen“. Przeniesiono ich wszystkich na mały, żaglowy stateczek, którym przybyli tutaj Manfred i jego towarzysz.
„Szczęśliwej podróży“, krzyknął jeszcze Manfred, przechylając się przez balustradę pokładu ku odbijającym, „starajcie się przybić do brzegu zdrowo i cało“.
W niespełna godzinę potem kadłub potężnego okrętu „Ibex Queen“ począł zanurzać się coraz głębiej w wodę. Na małej ratowniczej szalupie dwaj mężczyźni przyglądali się powolnemu zatapianiu okrętu z rozradowanemi twarzami.
„Żegnaj „Ibex Queen“, zawołał Manfred, ujmując za wiosła.
Od tej chwili potężnego statku handlowego “Ibex Queen“ nikt z żyjących już nie zobaczył.

Kapitan okrętu „Ibex Queen“ był zawsze posłuszny spojrzeniu pięknych niewiast, a i teraz, stojąc przed obliczem Damy z Gratzu nie miał pojęcia