Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Wolę stać“, rzekła. Zdawało im się dziwnem, że na twarzy jej nie znać było zmieszania. Jeden tylko Manfred czytał dokładnie myśli tej kobiety.
„Spodziewaliśmy się przybycia pani“, rzekł. nie ruszając się od ogniska...Nie przypuszczaliśmy jednak, że nastąpi to tak prędko“.
„Myślałam raczej, że nie przewidywaliście panowie tego, a poprostu zobaczyliście mnie dopiero w chwili, gdy przybyłam“, odparła, kładąc nieznacznie palec na cynglu rewolweru.
„Przybywają również i inni“, odezwał się Manfred chłodno, „dlatego też zapaliliśmy rakietę, któraby była przewodnikiem naszych gości“.
Niedbałym ruchem poprawił głownie na ognisku, udając “dalej, że nie widzi rewolweru w jej dłoni.
„Należy wyjaśnić pani“, ciągnął dalej, „że don Emanuel zjawił się u niej z polecenia przyjaciela mego, Leona. Historja, którą pani opowiedział, była przez nas uprzednio przygotowana. Najlepszym dowodem pomyślnego wyniku jest to. że pani do nas przybyła“.
„Cóż dalej“? — zapytała niecierpliwie.
„Dalej... przybędą również przyjaciele pani, których znamy oddawna. Zastaną tutaj pewnego rodzaju przeszkody“.
„Więc to była zasadzka?“ — odetchnęła głęboko.
„Zupełne otwarta zasadzka“, sprostował. „Nie chciałem sprowadzać tu pani, dopókiśmy nie załatwili się z jej najemnikami“.