Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozległ się suchy trzask i jasna rakieta iskier wzbiła się ku niebu, poczem w miljonie gwiazd opadła na ziemię. Cała przestrzeń w odległości kilkuset metrów oświetlona była przez chwilę, niby srebrzystemi promieniami księżyca. Łunę tę zauważyli nawet mieszkańcy małej wioski Annicio, położonej w odległości siedmiu mil i dziwili się, co to za wielka kometa spaść mogła na ziemię. Inni również widzieli tajemniczą łunę; widział ją von Dunop, jadący na tłustym mule wśród nocnych ciemności; widział ją Elbrecht, niemiecki anarchista. jadący małym, jednokonnym wózkiem poprzez piaszczystą drogę górską, widział ją Saronides Grek, posuwający się od strony północnej i Menszikof, śpieszący w towarzystwie sędziego najwyższego sądu w Madrycie. Dama z Gratzu widziała również łunę, bowiem była ona już najbliżej od miejsca, w którem łuna powstała.
Usłyszawszy tętent kopyt końskich. Manfred uśmiechnął się z zadowoleniem. Dama z Gratzu. stanęła na zalanej blaskiem ogniska polance, a Gonsalez wyszedł na jej spotkanie.
„Czy zsiądzie pani z konia?“ — zapytał, a jej się zdawało, że przybycie jej było tu przez kogoś oczekiwane. Odmówiła pomocy i sama zeskoczyła lekko z siodła. W dłoni jej, obciągniętej w skórzaną cienką rękawiczkę, widniał rewolwer, którego użyła już w celu samoobrony w małej wiosce Grania de la Flores: żaden z mężczyzn nie dał poznać po sobie, że broń w jej ręku zauważył.
„Może pani spocznie?“ — zapraszał grzecznie Gonsalez.