Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i po chwili już usłyszała odgłos spadających drobnych kamyków z pod kopyt jego wierzchowca.
Wieśniacy zebrali się dokoła mężczyzny, który leżał wpoprzek drogi, pokryty grubą warstwą kurzu. Opowiadali o ostatnim wypadku stojącemu wraz z nimi policjantowi, który spoglądał na nich z filozoficznym wzrokiem.
„Ładną opinję będzie miała wieś Grania de la Flores“, odezwał się z gryzącym sarkazmem; „żadna obca kobieta nie może przybyć do wsi, ażeby nie była napastowana. Czy ten łotr nie żyje?“
„Żyje“, odparł ktoś z obecnych.
„A zatem weźcie go do domu, gdy ja tymczasem spiszę protokół“, rzekł z powagą stróż porządku publicznego.
W drzwiach oberży spotkał otyłą żonę oberżysty, która stała w progu, trzymając się pod boki. Zajęta była w tej chwili przeklinaniem Damy z Gratzu aż do dziesiątego pokolenia.
„I wyobraźcie sobie, moi ludzie“, dodała dla podkreślenia ważności sprawy, „ta świnia nie zapłaciła ani za pokój, ani za to, żeśmy nakarmili jej wierzchowca“.
„Z tem należy się zwrócić do sądu cywilnego“, rzekł policjant z powagą.

ROZDZIAŁ XIII.
DOMEK MIĘDZY GÓRAMI.

Gdy wieczór już zapadał, pięciu mężczyzn przybyło do domku między górami. Wysiedli z po-