Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziny poza nimi, czyli opóźnienie nie było zbył wielkie. Była pewna, że wierzchowiec jej, po nakarmieniu i wypoczynku, będzie mógł udać się doskonale w dalszą drogę.
Po godzinnym odpoczynku wsiała z sofy i zawołała o konia. Dostarczono jej go natychmiast. Przyszedł również oberżysta ze swoim familjarnym uśmieszkiem, bo przecie taka piękna kobieta, podróżująca sama po Hiszpanji, była w tej okolicy niezwykłym ewenementem.
W chwili odjazdu intymność jego doszła do kulminacyjnego punktu.
„Pozostałaby pani lepiej tutaj, bello mio“, westchnął głęboko: „drogi są niebezpieczne dla takich ptasząt, jak pani“.
Gdy siedziała już na siodle, ujął delikatnie jej ramię, ona zaś bez wahania smagnęła go przez twarz grubym skórzanym pejczem. Odskoczył w przerażeniu, zakrywając dłońmi oczy, a gdy wyjeżdżała już na wąską dróżkę, pobiegł za nią z długim nożem w ręku. W odpowiedzi na jego pościg, Dama z Gratzu dobyła z kieszeni browning i strzeliła poza siebie.
Na samym szczycie najbliższego pagórka znalazła się nagle oko w oko ze strażnikiem cywilnym, którego wierzchowiec zastąpił jej drogę.
„Mam wrażenie, senora, że słyszałem strzał“ — rzekł.
„Tak“, odparła: „jakiś człowiek we wsi strzelał“.
„Pozwoli pani przeto, że ją pożegnam“, rzekł