Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Posuwali się w kierunku domku między górami, ażeby zabić,.jak powiedział don Leon, aczkolwiek nic nie wspominał o dwóch mężczyznach, mówiąc tylko o jednym człowieku“.
„Jak wyglądali ci ludzie?“ — zapytała nagle. „Don Leon jest człowiek bez serca“, zaczął znowu tonem, pełnym patosu: „twarz jego sprawia wrażenie twarzy księdza...“
„A tamci?“ — zawołała. „Mów pan prędko“.
„Tego po przeciwnej stronie powozu nie mogłem dojrzeć, bezwątpienia jednak wygląda on, jak wieśniak. Mężczyzna, siedzący z mojej strony, miał długą brodę“.
„Tak, tak“, wyszeptała nerwowo.
„Musiał być niski i dość tęgi; jedną ręką trzymał przez cały czas w kieszeni swego płaszcza“.
„Tak, zaczekaj pan“. Podbiegła do biurka i z otwartej szuflady dobyła pióro i papier.
„Pan jest przyzwyczajony do rysowania planów“, rzekla szybko; „proszę niech mi pan wykreśli miejsce, w którem znajduje się dom między górami, drogę, którą musiałabym się udać, wsie, które mam minąć i miejsce, w którem mogłabym zmienić konia — zaraz wrócę“.
Usadowiła go w głębokim fotelu i sama wybiegła z pokoju.
Gdy wróciła po chwili, przebrana w czarną amazonkę, zastała go jeszcze przy pracy nad planem.
, Ależ, senora“, zawołał ze zdziwieniem, „nie może pani przecież jechać pięćdziesiąt kilometrów po takiej drodze i do tego sama“.