Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wybudowałem ten dom, aby zabić w nim człowieka“, to wszystko, co mi powiedział“.
Emanuel zamilkł.
„Teraz zmierzam do owych niedyskrecyj wiosny“, rzekł po chwili z miną pogrzebową. „Nie mogłem milczeć dłużej. Pyta mnie pani, dlaczego nie zadenuncjowałem tego łotra? Wstyd mi było. Proszę sobie przypomnieć, kim jestem. Jestem najznakomitszym hiszpańskim budowniczym“.
„Ale co to wszystko mnie obchodzi?“ zapytała znowu niecierpliwie.
Ostrzegawczym ruchem wzniósł don Emanuel w górę dłoń.
„Zaczekać proszę“, zawołał z przejęciem, „nie skończyłem jeszcze. Dzisiejszego ranka widziałem kawalkadę na drodze, prowadzącej od miasta. Jakieś przeczucie podszepnęło mi, abym się ukrył za drzewem i zobaczył, kto jedzie w pierwszym powozie. I właśnie w powozie, ciągnionym przez osiem mułów, jechali trzej mężczyźni. Ten, który powoził, był senor don Leon“.
Odstąpił od niej kilka kroków, ażeby obserwować wygodniej wrażenie, jakie te słowa na niej uczynią. Rozczarował go jej kamienny spokój.
„Proszę posłuchać“, zawołał. „Wewnątrz powozu znajdowali się dwaj mężczyźni; firanki były zasłonięte, lecz wiatr je na chwilę uchylił i ja, don Emanuel de Silva, widziałem w powozie dwóch mężczyzn, których ręce i nogi były skrępowane“.
Wysiłek jego został nagrodzony, bo oto Dama z Gratzu spojrzała nań po raz pierwszy z pewnem zainteresowaniem.