Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znowu znalazła się przy nim ta oryginalna Dama z Gratzu.
„Pan jest ranny“, zawołała z rozpaczą i chwyciła go za ramię. „Pozwól pan“....
Manfred spoglądał na nią zgóry, na twarzy jego zamajaczył obcy jakiś cień.
„Czy to jest zawieszenie broni“? zapytał znowu.
„Nigdy“, zawołała.
Puściła jego ramię i błyski dzikie zapaliły się w jej oczach.
Manfred skłonił się nisko i wolnym krokiem opuścił pokój.
„Niezbyt poważna rana“, rzekł Gonsalez krytycznie. „Oczywiście Dama z Gratzu... I cóżeś z nią uczynił“?
„Pożegnała mnie bez cienia skruchy“, rzekł Manfred z uśmiechem.
Twierdzenie to mogło być prawdą i nieprawdą zarazem, bowiem któż może wiedzieć, jaki powód wycisnął łzy z oczu dumnej Damy z Gratzu tej samej jeszcze nocy?

Uroczystość zaślubin Carlosa, księcia Eskurialu, odbywała się z takim rozmachem, na jaki stać było młodzieńczą naturę księcia. Młody książę beztrosko zapatrywał się na życie, a i teraz z niezwykłym zapałem przystępował do uroczystości zaślubin. Ze względu na rozmaite ekstrawagancyjne występy, któremi książę mógł się poszczycić za czasów kawalerskich, kościół katolicki podczas przed-