Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawie, a pierś jej falowała szybkim oddechem. „Królowie i dyktatorzy aż do najniższych rang dworskich złożeni będą do mogił razem z przeciętnymi śmiertelnikami. Po śmierci korona nie jest symbolem; ludzie, którzy sprzeciwiać nam się będą, powinni zginąć, nawet — tacy ludzie, jak pan“.
W tej samej chwili dostrzegł błysk stali i odskoczył pod przeciwległą ścianę. Ostrze sztyletu dosięgło jego ramienia, lecz w tej samej chwili udaremnił następny cios, porywając kobietę w silne objęcia. Przez chwilę przylgnęła do niego ciałem i uczuła głęboki jego oddech na swej skroni, poczem ręka jego obezwładniła jej dłoń i uwięziła obydwie jej ręce. Patrzała nań dziko, namiętna złość pokryła twarz jej śmiertelną bladością; drżała na całem ciele.
„Teraz“, szepnęła nienawistnie, „może mnie pan zabić“.
Potrząsnął przecząco głową, a ona dostrzegła dziwny ból w jego spojrzeniu.
„Nie“, rzekł krótko i uwolnił ją z uwięzi. Pochylił się, podniósł z podłogi sztylet i obejrzawszy go dokładnie, umieścił ze spokojem na biurku.
Potem zwrócił się do niej znowu.
„A zatem o zawieszeniu broni nie może być mowy“? zapytał.
Milczała.
„Milczenie jest odpowiedzią pani“, rzekł, kierując się do wyjścia.
Po paru krokach odwrócił się znowu, wsparty o ścianę.